Jest drobnej postury, szczupły, żeby nie powiedzieć chudy, tylko dłonie wydają się nieproporcjonalnie duże i silne. Może dlatego, że we wczesnej młodości boksował się, w wadze muszej. Fotografie owych dłoni wykonane specjalną metodą w krakowskim klinicznym Laboratorium Psychosomatyki uwidaczniają na kliszach świetlisty, promieniujący pierścień; podobne zdjęcia dłoni przeciętnego człowieka wykazują ledwie jaśniejsze punkty.
Bo też siła bioenergetycznego pola pana Pawła Połoneckiego prawie stukrotnie przewyższa siłę przeciętnego człowieka. Tak wynika z badań testowych, jakim się poddał m.in. w Lozannie u znanego polskiego inżyniera Jacka Karpińskiego.
Gdyby nie przypadek, Paweł Połonecki prawdopodobnie nie wiedziałby o swoich właściwościach. Pracował w banku jako kierowca, kiedyś podwiózł przygodnego przechodnia, który okazał się być różdżkarzem i z miejsca stwierdził, że młody człowiek za kierownicą „ma w sobie coś, co może pomóc ludziom”. Od tamtej pory Paweł Połonecki w miarę swoich możliwości rzeczywiście pomaga cierpiącym. Wyrównuje biopola w ich organizmach, jakby ładuje ich dodatnią energią, co w wielu wypadkach oznacza powrót do zdrowia. Powiada: „Jeżeli uprawiam magię, to białą, niosącą pomoc człowiekowi, a nie czarną – szkodliwą”. W rubryce zawód pisze dziś: bioenergoterapeuta. Legitymuje się kilkoma dyplomami, m.in. wydanym w 1983 r. przez Polskie Towarzystwo Biocenotyczne, także dyplomem Honorowego Dawcy Bioenergii wystawionym przez Oddział Rehabilitacji krakowskiego szpitala zespolonego w Wilkowicach, z którym współpracował, oraz najważniejszym, z którego najbardziej jest dumny, bo otrzymał go jako jedyny Polak – angielskim „Certyfikatem Zasług ogłoszonym na cały świat za wybitną służbę społeczeństwu”. To wyróżnienie wprowadziło pana Pawła w 1985 r, do Międzynarodowego Słownika Biograficznego wydawanego w Cambridge, tom XIX. Prywatną biografię można uzupełnić informacjami: ma 35 lat, żonę, dwuletniego synka, również Pawła.
Pierwszych pacjentów przyjmował w 1981 r. Pamięta żonę znanego chirurga: mimo 8-letniego leczenia się nie miała dzieci, po trzech zabiegach bioenergoterapeutycznych zaszła w ciążę. Księga, w której Paweł Połonecki dokumentuje swoją działalność, zawiera wiele dziękczynnych oświadczeń, także kobiet, które przez wiele lat nie mogły mieć dzieci.
„Za kilka tygodni zostanę matką. Oboje z mężem jesteśmy bardzo szczęśliwi. Długo czekaliśmy na to dziecko. Nasze małżeństwo trwające blisko osiem lat zaczęło się dosyć niefortunnie – w 1977 r. poroniłam dwukrotnie. Po 2-letniej przerwie, gdy ponownie zdecydowaliśmy się na dziecko, okazało się, że nie mogę zajść w ciążę. Podjęłam leczenie. Sanatoria, szpitale, wiele bolesnych zabiegów. Niestety, żadne konwencjonalne metody leczenia nie skutkowały. Zwróciłam się do bioenergoterapeuty Pawła Połoneckiego. Cały długi rok czekałam na wizytę, ale było warto. (…). Krótka wizyta, rozmowa o leczeniu, badaniach i dłonie, które mogą pomóc. W kilka dni później zostało poczęte moje dziecko. Podczas następnego spotkania komentarz pana Połoneckiego: „Moje 30-te dziecko”. Dziękuję, gratuluję i życzę wielu następnych. A tradycyjnej medycynie równie wielkiej skuteczności w leczeniu”. Obok wklejona jest kartka pocztowa zawierająca jedno zdanie: „Urodziłam syna”.
„Mimo usilnych prób od siedmiu lat nie mogliśmy się doczekać potomka. Nawet leczenie tu w Szwecji nie dało rezultatu. Po czterech wizytach u p. Pawła Połoneckiego zaszłam w ciążę. Jestem w ósmym miesiącu”. I późniejszy dopisek własnoręczny bioenergoterapeuty: „Córka”.
Wreszcie świadectwo najbardziej znamienne, wystawione przez doc. dr. med. Włodzimierza Fijałkowskiego z Przychodni Zdrowia Rodziny Specjalistycznego ZOZ Matki i Dziecka w Łodzi pt. „Informacja lekarska”: „Po zapoznaniu się z dokumentacją lekarską dotyczącą leczenia pani Ireny Kowalskiej (imię i nazwisko zmienione – red.), lat 34, z powodu niepłodności pierwotnej (w ciągu 6 lat) wyrażam przekonanie, że poczęcie nastąpiło po wyczerpaniu wszelkich zabiegów leczniczych, natomiast w okresie stosowania bioenergoterapii przez p. Pawła Połoneckiego w Warszawie”.
Oblicza, że jego dłonie współdziałały w poczęciu 43 dzieci w kraju, z czego 70 proc. już się urodziło. Pomagał skutecznie trzem kobietom w Szwecji, dwóm w RFN, jednej w Szwajcarii; nie zna jeszcze rezultatów z Francji i Anglii. Zapraszany jest na chrzciny.
Działanie bioenergoterapeutyczne w wypadkach bezpłodności pomaga, jak stwierdza, w 80 proc zwykle wystarczają trzy, cztery wizyty, jeśli po sześciu nie ma rezultatu – czuje się bezsilny. Zanim przystąpi do zabiegów, zawsz żąda wyników badań obojga małżonków, często bowiem mężczyzna okazuje się bezpłodny. Kiedyś pomógł w wypadku, wydawało si, beznadziejnym: on miał stwierdzony medycznie brak plemników, ona niedrożność jajowodów.
Nigdy nie odrzuca tradycyjnych metod leczenia. Zwykle ludzie zwracają się do niego jako do ostatniej deski ratunku, po wyczerpaniu wszystkich medycznych środków. Często bywa wzywany do szpitali, czasem nawet na oddziały intensywnej terapii, zawsze za zgodą lekarza prowadzącego lub ordynatora. Sam przyjmuje pacjentów również zawsze razem z lekarzem medycyny.
Poza bezpłodnością pozytywne wyniki ma w leczeniu nerczycy, astmy, cukrzycy, epilepsji, białaczki, wad słuchu, wzroku (zezy), w usuwaniu bólów reumatycznych, nie gojących się ran. Najlepsze efekty osiąga w leczeniu dzieci, bardziej są podatne na działanie bioprądów.
Za największe swoje sukcesy w leczeniu Paweł Połonecki poczytuje wyprowadzenie z zapaści kobiety leżącej na sali reanimacyjnej po operacji tarczycy oraz usunięcie zastarzałej zgorzeli u pacjenta przygotowywanego do amputacji nogi. W drastycznych wypadkach sam radzi stół operacyjny. Wielokrotnie stwierdzał, że po zabiegach bioenergoterapeutycznych lepiej udają się operacje, pacjenci szybciej wracają do zdrowia, są silniejsi.
Zapraszają go na różne międzynarodowe sympozja, Jugosławia, RFN, Włochy, prasa włoska rozpisuje się o „bankowym Polaku z fluidami magnetycznymi”. Naukowcy badają jego właściwości fizyczne, chorzy proszą o pomoc. Prof. dr hab. Adam Pąchalski ordynator Oddziału Rehabilitacji krakowskiej szpitala, w którym Paweł Połonecki oddziałowywał na pacjentów stwierdził: „Cudownych uzdrowień u nas nie był, ale powstały korzystne warunki terapeutyczne. Pacjenci stwierdzali, że lepiej się czują i chętniej przystępują do ćwiczeń, a to już ogromna rzecz. Zaczynamy schodzić do medycyny molekularnej, gdzie już nie komórka, a atom i jego elementy stają się podstawą. Być może w zakresie tych zjawisk zawiera się sprawa biopola i bioenergii. To trzeba badać”.
Mimo sławy Paweł Połonecki pozostaje skromny, powiada po prostu, że zajmuje się tym, co potrafi i co daje mu satysfakcję.
ELŻBIETA KOTARSKA
UWAGA! Paweł Połonecki, bioenergoterapeuta, przyjmuje z lekarzem med. dr. Elżbietą Kastellk-Żabik w spółdzielni „Biorelax” w Warszawie, ul. Górnośląska 24, tel. 28-94-25. Zainteresowanych prosimy o bezpośrednie kontaktowanie się ze spółdzielnią; redakcja nie będzie w tym pośredniczyć.
(„Gospodyni”, Nr 12, 1987.03.22)