Eksplozja zainteresowania bioenergoterapią zainicjowana w naszym kraju działalnością Clive Charrisa a następnie masowymi eksperymentami Stanisława Nardellego, nie ominęła także, świata naukowego. Chociaż jest to często zainteresowanie bardzo powściągliwe a nawet nacechowane niechęcią, jednakże coraz więcej naukowców zabiera głos w tej sprawie.
Była ona przez wiele lat wstydliwie u nas przemilczana, chociaż w wielu krajach na wschodzie i na zachodzie traktowano tego rodzaju zjawiska jako „białą plamę” wiedzy, którą należy rozeznać. Sprawami bioenergoterapii, która wchodzi w skład psychotroniki zajmują się dziś poważne ośrodki naukowe, nie wyłączając renomowanych uczelni medycznych i uniwersytetów, m.in. Uniwersytet im. Kirowa w Ałma-Acie, Uniwersytet Karola w Pradze, Ośrodek Naukowo-Badawczy w Lourdes, Uniwersytet UCLA w Los Angeles i Uniwersytet Stanford w Kalifornii.
Próbę stworzenia naukowego ośrodka badania zagadnień bioenergoterapeutycznych podjęto także w Krakowie. Działające w Akademii Medycznej Kliniczne Laboratorium Psychosomatyki i Psychoterapii I Katedry Chirurgii Ogólnej rozpoczęło kilka miesięcy temu cykl eksperymentów i badań nad niekonwencjonalnymi metodami diagnozy i terapii. Skromny ilościowo zespół pod kierownictwem dr. Leszka Mellibrudy i składający się poza nim z dwóch psychologów klinicznych mgr Marty Lesiak i mgr Barbary Zawadzkiej, postawił sobie ambitne zadanie przetarcia szlaków na tych obszarach wiedzy. Atutem zespołu, poza ogromnym zaangażowaniem i wiedzą, jest nowoczesne wyposażenie jakim dysponuje Laboratorium. Umożliwia ono badanie i rejestrowanie różnych procesów fizjologicznych zachodzących w ustroju człowieka. Badania koncentrowane są na wszystkich tych procesach, które mają związek z wegetatywnym układem nerwowym. W najbliższej przyszłości planuje się tu rozpoczęcie badań klinicznych nad zachowaniem się mózgu człowieka w różnych sytuacjach np. relaksu, stresu, bioterapii i innych stanach paranormalnych.
Działania te podejmowane są przede wszystkim po to, by odnaleźć inne niż konwencjonalne metody zmagania się z chorobą i zwiększania subiektywnego poczucia zdrowia a więc i… szczęścia człowieka.
Laboratorium utrzymuje kontakty z wieloma „uzdrawiaczami”. Niektórzy z nich podjęli z zespołem dr. Mellibrudy stałą współpracę, jak np. osiadły W Polsce Holender Jochannes Rongen – magnetyzer, posiadacz wielu zagranicznych dyplomów specjalnych szkół dla „uzdrawiaczy” i praktykujący już od blisko 20 lat czy też Stanisław Nardelli, którego efekty działania u uczestników zbiorowych seansów bioenergoterapeutycznych opracowywane są obecnie metodą komputerową.
Ostatnio badaniom poddał się znany warszawski bioenergoterapueta Paweł Połonecki. Eksperyment polegał m.in. na porównaniu diagnozy lekarzy z diagnozą postawioną przez niego.
Dokumentacja lekarska znajduje się poza Laboratorium. Przebieg badań odnotowujemy na specjalnych kartach. Każdy pacjent badany jest przez Połoneckiego różdżką, chociaż normalnie choroby wyczuwa rękami, tak jak każdy wysokiej klasy bioterapeuta.
Pierwsza pacjentka – lat 35.
– Ma pani kłopot z jelitem.
– Tak – potwierdza badana.
– W tym miejscu – wskazuje Połonecki.
– Tak.
– Jest to polip.
Po kilku dniach, już bez emocji, obserwujemy z dr. Mellibrudą na ekranie magnetowidu przebieg badań i porównujemy zapisy w naszej karcie z zapisami w karcie historii choroby. Lekarze orzekli, że chora „cierpi na polipowatość jelita grubego”. Wynika z tego, że diagnoza bioenergoterapeuty zgodna jest z diagnozą lekarską.
Następna pacjentka – lat 61 Połonecki trafnie rozpoznaje chorobę woreczka żółciowego, nie wskazuje natomiast choroby nadciśnieniowej i stanu po zawale. Wyczuwa podrażnienie przełyku, spowodowane, jak się okazuje, sondą.
U kolejnego pacjenta w wieku 49 lat, wskazuje trafnie chorobę serca, nic nie mówiąc o stwierdzonym przez lekarzy wrzodzie dwunastnicy i nieznacznym nadciśnieniu. Określa natomiast szereg innych, dolegliwości, które potwierdza badany, m.in. chorobę nerki, zmiany w kręgach szyjnych, dolegliwości wątroby. Dokładnie wskazuje u 30-letniej pacjentki po operacji miejsce resekcji oraz jej dalsze dolegliwości, a u ostatniego badanego pacjenta w wieku 54 lat nie określa zasadniczej choroby lecz narządy, których wadliwe działanie może mieć związek z główną chorobą.
Trudno w tej chwili oceniać wyniki eksperymentu. Nie chodziło tu bowiem, jak można byłoby pozornie sądzić, o procent trafności diagnozy bioenergoterapeuty. Zresztą po zebraniu większej ilości materiału.
W czasie eksperymentu wykonano też pacjentom i bioenergoterapeucie zdjęcia Kiriliana, ukazujące świetlną aurę wokół dłoni badanych osób. Zdjęcia te zrobiono przed badaniami i po zabiegu bioenergoterapeutycznym. Widać na nich zmiany aury, lecz na interpretację tych zmian jest jeszcze za wcześnie.
Zdjęcia dłoni Pawła Połoneckiego przedstawiają się bardzo imponująco. Aura otacza wszystkie palce, a emanowane promienie są bardzo gęste i długie. Podobną aurę posiada jego żona Grażyna. Jest to zjawisko charakterystyczne w układach małżeńskich. Zdjęcie kirilianowskie dłoni przeciętnego człowieka wykazuje z reguły o wiele mniejszą i bardziej rozrzedzoną aurą.
Dla oceny jakości aury, jej intensywności, struktury, zaburzeń, opracowano w Laboratorium 10 punktową skalę, na której najwyższą notę osiągnąć mogą ludzie o nienagannym stanie zdrowia fizycznego i psychicznego.
Wartości podjętych przez zespół dr. Mellibrudy prac nie można jeszcze w tej chwili przeceniać. Ważne jednak jest to, że badanie tego interesującego zjawiska jakim jest bioenergoterapia rozpoczęto na polskim gruncie w poważnej placówce klinicznej.
Zainteresowanie nimi wykracza także poza granice naszego kraju. Dr Leszek Mellibruda utrzymuje kontakty z innymi podobnymi placówkami zagranicznymi a ostatnio zaproszony został do Center for the Healing Arts w Los Angeles w Stanach Zjednoczonych, gdzie prowadzone są badania nad problemami bioenergoterapii.
Wojciech Tadus
(„Gazeta Krakowska”, wtorek, 9 sierpnia 1983 r. – Nr 166)