Na astmę zachorowałam 15-cie lat temu.
Pierwsze lata były bardzo męczące. Bywało, że ataki nie ustępowały i po parę tygodni przebywałam w szpitalu.
Jedynym ratunkiem był tlen i cortisone. Lek ten miał działanie ujemne, byłam opuchnięta i zwiększyła się waga. Dzięki troskliwej opieki rodzinnego lekarza zostałam skierowana do „Chest and Allergy unit” w szpitalu w Hamilton. Dr M. T. Newhouse swoją metodą powstrzymał ataki astmy.
Musiałam kilka razy dziennie brać inhalatory. Niestety to z czasem dało się odczuć w gardle. Miałam ciągłe drapanie, chrząkanie i gorycz.
Dopiero kiedy z przyjacielskiego współczucia pp. Halina i Jan R. załatwili mi wizyty i dojazd do p. Pawła Połoneckiego zaczęłam odczuwać poprawę.
Od listopada 1996 r. jeździłam dwa razy w miesiącu. Stwierdzam, że od marca 1997 r. nie biorę żadnych leków, ani inhalatorów od astmy. Trudno mi uwierzyć, że mogę normalnie oddychać i wszystko robić nie odczuwając zadyszki. Do tego doznałam poprawy w dolegliwościach żołądka i wątroby.
Obecnie z powodu wyjazdu p. Połoneckiego do Polski nie będę mogła korzystać z dalszych wizyt.
Pozostaje cierpliwie czekać na powrót, a cieszyć się tym czego już doświadczyłam, za co serdecznie dziękuje.
Życzę nieustających sukcesów w ulgach potrzebującym.
Z poważaniem wdzięczna
Halina Z.
Ont. Canada
24 czerwiec 1997 r.