Wirkus w USA, Rejmer w Szwajcarii
Po kontrowersyjnej i oprotestowanej w licznych czasopismach decyzji ministra zdrowia sprzed trzech lat, mocą której zabronił on lekarzom współpracy z bioenergoterapeutami, a także zakazał healerom wstępu do uspołecznionych placówek służby zdrowia ze spółdzielniami kosmetyczno-lekarskimi włącznie – wbrew temu co można było sądzić nasi uzdrowiciele nie zeszli do „podziemia”. Faktem jest natomiast, że coraz trudniej zastać ich w kraju.
MIECZYSŁAW WIRKUS (przyjmował niegdyś chorych w IZIS-ie przy ul. Rutkowskiego w Warszawie) od kilku lat przebywa w USA, gdzie zainteresowały się nim poważne ośrodki naukowe oraz kliniki. Polski healer wykonuje swoje zabiegi pod ich kontrolą, uczestnicząc jednocześnie w naukowych testach i eksperymentach, które mają za zadanie wyjaśnić fenomen jego organizmu oraz samego przekazu bioenergetycznego od człowieka do człowieka. Dodajmy, że to właśnie w USA przy Wydziale Medycznym jednego z uniwersytetów stanowych powstała SEKCJA MEDYCYNY ENERGETYCZNEJ!
Również innego znanego polskiego bioenergoterapeutę, dr. JERZEGO REJMERA (przyjmował w lecznicy IZIS przy ul. Elektoralnej w Warszawie) częściej można spotkać w Szwajcarii niż w punkcie „BIORELAXU” przy ul. Górnośląskiej w naszej stolicy, gdzie od czasu do czasu udziela się jako biomasażysta. W Szwajcarii Jerzy Rejmer również przechodzi badania. Ma tam liczną grupę pacjentów i zaprzysięgłych zwolenników.
Najpopularniejszy obecnie polski healer PAWEŁ POŁONECKI przesiada się z samolotu na samolot. Najczęściej gości w Szwecji, gdzie jest witany z otwartymi rękami. Przed kilku miesiącami bawił w podróży po USA i Kanadzie. Na temat niezwykłych uzdolnień terapeutycznych P. Połoneckiego, potwierdzonych orzeczeniami lekarskimi, a przy niektórych dolegliwościach i natychmiastowymi efektami jego oddziaływań, w tamtejszej prasie, nie tylko polonijnej, ukazało się kilkanaście publikacji. Sam uzdrowiciel pobyt za oceanem uważa za bardzo udany z punktu widzenia zebranych doświadczeń. Podkreśla jednak, że jego miejsce jest w Polsce i tu właśnie przede wszystkim chce służyć chorym swoją pomocą.
Warto dodać, że Paweł Połonecki po powrocie do kraju ofiarował szpitalowi przy ul. Komarowa w Warszawie dziesięć aparatów słuchowych „Unitron” produkcji kanadyjskiej, które zakupił za własne pieniądze. Wartość daru wynosi ponad 2 tysiące dolarów, a aparaty te, w Polsce niedostępne, będą służyły dzieciom z wadami słuchu. Inna placówka służby zdrowia otrzymała od niego partię jednorazowych strzykawek i igieł.
Ostatnio na zaproszenie swych dawnych pacjentów pan Połonecki udał się do Izraela, by tam służyć pomocą bioterapeutyczną.
Przy ul. Miodowej (w stolicy) tymczasem bez zmian, jeśli nie liczyć zmian ministrów oczywiście. Bioenergoterapeuci – zgodnie z opinią urzędników resortu zdrowia i opieki społecznej, zwłaszcza zaś działającej głównie na papierze tzw. Komisji ds. Niekonwencjonalnych Metod Leczenia mogą tylko szkodzić, nic ponadto. Nawet jeśli ze swych zagranicznych wojaży, podczas których są rozchwytywani przez chorych przywożą cenny sprzęt dla polskich placówek medycznych.
Anna Ostrzycka
(„Relaks i Kolekcjoner Polski”, Nr 10/205, Październik 1988)