Przez kilka godzin asystowałem PAWŁOWI POŁONECKIEMU – najsłynniejszemu z działających obecnie w Polsce bioenergoterapeutów, który przyjmował pacjentów w jednym z bocheńskich gabinetów lekarskich. Przewinął się przed nami tłum ludzi dotkniętych różnymi, schorzeniami.
P. Połonecki bez fałszywej skromności mówi, że nigdy nie przyjmuje w małych miastach. Dla Bochni zrobił wyjątek by pomóc swojej koleżance – właścicielce gabinetu. Od kilku lat z energii Połoneckiego można skorzystać tylko w Warszawie lub.. Kanadzie gdzie ma własną firmę bioenergoterapeutyczną. Jeździ też na indywidualne zaproszenie po całym świecie.
Bochnię, odwiedził drugi raz (będzie jeszcze w czerwcu). Różne były wrażenia pacjentów, którzy już u niego byli. W kilku przypadkach zaobserwowano znaczną poprawę, niektóre osoby skarżyły się, że dolegliwości się nasiliły. Połonecki wszelkie relacje pacjentów przyjmował ze spokojem. Mówił – „To normalne. Nie jestem, cudotwórcą, terapia musi potrwać”. Wielu osobom zwracał też uwagę na konieczność korzystania z usług konwencjonalnej medycyny.
Połonecki słynie z sukcesów w leczeniu bezpłodności. Potwierdza to skład jego warszawskich pacjentów. Większość spośród nich stanowią właśnie osoby nie mogące zostać rodzicami. Terapeuta cieszy się, że w tym roku „urodził” już kilkanaściorgo dzieci. Wozi ze sobą gruby album wycinków prasowych, podziękowań, świadectw lekarskich. Ze szczególną satysfakcją pokazuje rentgenowskie zdjęcia wrzodu żołądka, który zniknął pod wpływem jego energii. Ma też oficjalne podziękowania od wielu organizacji dobroczynnych i szpitali. Od lat dzieli się bowiem z nimi swym dobrobytem kupując im leki, środki opatrunkowe, strzykawki itp.
Tylko kilkoro spośród bochenskich pacjentów skarżyło się na bezpłodność. Natomiast aż około 80 procent wymieniało jako swe poważne schorzenie nerwicę. Połonecki był tym zaskoczony. Stwierdził, iż pierwszy raz spotyka się z takim zjawiskiem.
(pk)